🦇 Ile Trwa Lot Do Albanii
Oryginalna, nietuzinkowa, nieodkryta - zapraszamy w podróż do Albanii! W kwietniu nad południowe wybrzeża Adriatyku dostaniecie się już za 380 zł w dwie strony z Berlina! Kraina orłów, kraj ludzi mówiących otwarcie – to nazwy, których używają Albańczycy, mówiąc o swojej pięknej ojczyźnie. Albania to najbiedniejsze państwo Europy, dopiero odkrywane
Wybierz spośród setek ofert wakacyjnych i znajdź okazyjne, tanie loty do Albanii oraz hotel w naszej gwarantowanej, najlepszej cenie. 🌴 Toggle navigation Jakdolece - tanie loty i oferty wakacyjne 2023
Ile trwa lot do Albanii? Do Albanii najlepiej dolecieć samolotem, ponieważ podróż samochodem zajmuje zbyt dużo czasu i jest męcząca. Czas przelotu na trasie Polska-Albania natomiast to około dwie godziny w przypadku lotów bezpośrednich. Gdy konieczna jest przesiadka, może wydłużyć się do około 5 godzin. Obecnie ceny lotów do
Lot z Polski do Australii jest długi, trwa średnio około 24 godzin. Wliczając w to międzylądowanie w innym kraju, które może wydłużyć podróż o kilka godzin. Zdecydowana większość lotu odbywa się nad wodą, więc za oknem nie ma zbyt wiele do oglądania. Jest to jednak nadal interesujące doświadczenie, a pasażerowie mają
Ceny biletów lotniczych do: Albania zaczynają się od 60 zł w jedną stronę. Dopasuj terminy, aby skorzystać z najlepszych cen lotów z: Warszawa do: Albania. Jeśli możesz elastycznie zaplanować podróż, skorzystaj z narzędzia Skyscannera „Cały miesiąc”, aby znaleźć najtańszy miesiąc, a nawet dzień na lot z: Warszawa do
Natomiast pokonanie średniego dystansu – wspomnianych 225 milionów kilometrów – zajęłoby mu już 162 dni. Odległość i napęd statku kosmicznego nie są jedynymi czynniki, które miałyby wpływ na czas podróży na Marsa. W trakcie obliczeń trzeba wziąć również pod uwagę m.in. trajektorię lotu – skoro obie planety znajdują
Loty do Albanii z Wrocławia cieszą się rosnącą popularnością wśród podróżnych poszukujących pięknych plaż, bogatej kultury i malowniczych krajobrazów. Jeśli jesteś zainteresowany podróżą do Albanii z Wrocławia i chciałbyś dowiedzieć się, ile trwa taki lot, jesteś we właściwym miejscu.
Adria Airways. 3. Lufthansa. 4. ITA Airways. 5. Aegean. Albania - Rezerwacja Tanich Lotów do Albanii - Bilety Lotnicze. Wyszukiwarka oraz porównywarka lotów do Albanii.
Loty bezpośrednie. Niestety znaleźć lot bezpośredni z Polski do Albanii, jest w tym momencie niemożliwe. Możemy Państwu polecić skorzystanie z któregoś lotnisk, które oferują najszybszy, bo tylko z 1 przesiadką, przy czym najtańszy, lot do Tirany. Do tych lotnisk zaliczamy – Kraków, Warszawa (Okęcie), Katowice, Gdańsk
XuGyFC. Treść strony Treść główna Joanna zapytał(a) Odpowiedz Ktoś z Was był i poleca taki wyjazd? Jak wygląda zaplecze turystyczne w praktyce - noclegi, transport, wyżywienie etc :) odpowiedział(a) 6 lat temu Tak, tak i jeszcze raz tak! Hoteli dość, w każdej cenie, jedzenie niedrogie, kuchnia turecko-śródziemnomorska, zabytki fascynujące, piękna górsko-morska przyroda. odpowiedział(a) 7 lat temu Nigdy nie byłem w Albanii, ale z tego co słyszałem to warto. Po licznych upadkach jakie miały miejsce w kartach historii Albania się odradza, nie jest skażona bardzo turystyką na skalę światową jak inne Państwa. Albania jest małym krajem o wielkich kontrastach. Jak przystało na państwo położone na Bałkanach posiada niezwykle starą i bogatą historię i kulturę. W Albanii spotkamy sie z licznymi kontrastami i niespodziankami na każdym kroku, od momentu przekroczenia granicy. Przy wjeździe czeka na nas niespodzianka w postaci dokumentu tranzytowego na samochód, którego wagę można docenić dopiero w dniu opuszczania Albanii. Wtedy bowiem uiścimy opłatę drogową i administracyjną w wysokości 1-2 euro za każdy dzień pobytu. Więcej na: Do Albanii warto jechać nie tylko dla wspaniałych zabytków wpisanych na listę UNESCO tj. Butrintu nazywanego Bałkańskimi Pompejami, to starożytne miasto portowe leżące na wzgórzu, z trzech stron otoczone wodą; Gjirokaster - ,,Miasto Srebrnych Dachów”, jedno z najsłynniejszych miast Albanii, położone w dolinie rzeki Drinos w południowej części kraju; w starożytny Dmyrrachium można zwiedzic amfiteatr o długości ok. 120 m, co czyni go największym na Bałkanach i wiele innych wspaniałych zabytków. Albania to również wspaniałe jedzenie, jej kuchnia swymi walorami przypomina kuchnie z innych krajów bałkańskich, wzbogacone przez wpływy tureckie. Jedną z najpopularniejszych potraw jest qofte, przyrządzane z mięsa siekanego lub mielonego, przypominające ćevapčići. Albania to przepiękny kraj w południowej Europie z dostępem do Morza Adriatyckiego na zachodzie i Morza Jońskiego na południu. Krystalicznie czysta woda, bajeczna pogoda, piękne plaże i pyszne owoce morza zdecydowały, że nazywa się go drugą Chorwacją. Posiadająca 362 kilometry wybrzeża morskiego Albania rzeczywiście ma do zaoferowania turystom bardzo dużo. Sama rozważ czy warto, ale wg mnie tak i na pewno się tam wybiorę. odpowiedział(a) 7 lat temu Byłam w Albanii chyba 8 lat temu, z pewnością kraj nie jest typową mekką turystyczną, ale nie ma się czego obawiać. Kraj jest dobrze skomunikowany a mieszkańcy pomocni. W Tiranie wynajmowaliśmy mieszkanie, które samo nas znalazło na głównej ulicy. W innych miastach to raczej pensjonaty i hotele. Na wybrzeżu wakacje spędza spora liczba włochów, dla których tutaj jest taniej. Zobacz równieżNasi użytkownicy szukali ostatnio tanich lotów z Warszawy do Lizbony, z Warszawy do Dusseldorfu oraz połączeń lotniczych z Krakowa do wyszukiwania: Tanie loty z Barcelony El Prat do Monachium, tanie loty do Barcelony, loty z Warszawy do Mediolanu, krajowe bilety lotnicze. Najlepsze okazje Letni city break na Sycylii! W cenie tanie loty i 4* hotel z prywatną plażą1179 zł Sprawdź Tanie bilety Ryanair! Najlepsze okazje w jednym miejscu!30 ofert od 75 zł Sprawdź Tanie loty z Polski od Wizz Air30 ofert od 240 zł Sprawdź MALTA czeka na Was! Świetne ceny lotów!7 ofert od 230 zł Sprawdź
Postaram się przybliżyć Wam naszą standardową trasę, którą pokonujemy na odcinku Polska-Albania. Oczywiście to nasza subiektywna ocena tej trasy. To, jaką drogę do Albanii wybierzemy, zależy od wielu czynników: do jakiej granicy albańskiej planujemy się dostać, czy korzystamy z płatnych dróg, czy też jedziemy niskobudżetowo, oraz czy i gdzie planujemy nocować po drodze. Zakładam, że nie wszyscy mają możliwość nocowania tak jak my, w samochodzie, i wtedy już Polsce możemy sobie takie noclegi zorganizować, np. korzystając z serwisu . Jest to opcja szczególnie przydatna, jeśli podróżujemy z dzieckiem i chcemy wypocząć. Albania oczywiście uznaje polskie prawo jazdy, musimy natomiast posiadać tzw. zieloną kartę wystawianą przez ubezpieczyciela samochodu. Sugeruję również, aby czas podany przez Google Maps traktować z przymrużeniem oka, a nawet dwóch. Jjest on zazwyczaj dużo bardziej optymistyczny, niż pokazuje nam rzeczywistość, gdyż zakłada jazdę bez żadnego zatrzymywania się. Od miejscowości Niś w Serbii, drogi są dobre, chociaż górzyste i kręte, często musimy odstać swoje na granicach, szczególnie jeśli jedziemy w okresie wakacyjnym. Tyle słowem wstępu… Zaczynamy podróż 🙂 We wrześniu wyruszyliśmy, po raz kolejny na południe. Jako że nie planujemy nigdy dokładnego celu podróży, tak i tym razem wszystko wyjaśniło się w trasie. Zamierzaliśmy od razu zjechać do Grecji, ale jednak postanowiliśmy zahaczyć o Albanię. Dopiero w Serbii, czy nawet w Macedonii nam się kierunek 'skrystalizował’. Zacznijmy jednak od początku… Nasza standardowa trasa Polska-Albania Polskę opuszczamy przez przejście graniczne w Barwinku. Jest to bardzo 'dobra’ rozgrzewka przed wyjazdem, bo jeśli damy radę przejechać trasę z Rzeszowa do Barwinka, to damy radę jechać wszędzie na świecie. Oczywiście większość z Was wie, o czym piszę: fotoradary, TIRy, trasy w fatalnym stanie, korki, ponure twarze, osoby w stanie wskazującym prowadzące wężykiem rowery wzdłuż drogi… Takie tam standardowe polskie sprawy. Wyjechaliśmy z Warszawy wieczorem, około 21:00, więc pierwszą noc spędziliśmy na samym przejściu granicznym, po to aby z samego rana optymistycznie ruszyć przez Słowację. Dzieciaki lubią taki rytm, więc staramy sie aby cały team był szczęśliwy i, na ile jest to możliwe, spełniamy ich zachcianki 🙂 Słowacja, standardowo, dość podobna do Polski. W miasteczkach cisza, smutek, cyganie, drogi nie powalają jakością, ale jedzie się jednak nieco lepiej, gdyż jest sporo stromych podjazdów i zjazdów, przez co nie odczuwamy nudy. Naszym jedynym przystankiem jest parking McDonalds w Presov. Nie jadamy śmieciowego jedzenia, ale parking jest dobrym miejscem na śniadanie. Na Słowacji omijamy płatne autostrady, lokalne drogi są dla nas całkiem ok, nie czujemy potrzeby wydawania pieniędzy na winietę na tak krótkim odcinku. Jeśli ktoś miałby ochotę skorzystać po drodze z Lidla i skoczyć po świeże pieczywo, to bardzo proszę. Sklep jest w Presov bezpośrednio przy trasie. Otwieramy wrota naszego samochodu i ludzie z rana przecierają oczy ze zdumienia. Mamy wszystko. Presov, Słowacja. Po sprawnym przejechaniu przez Słowację, jedziemy przez Węgry. Obiektywnie patrząc, Węgry to kraj bardzo miły. Drogi są w porządku, bardzo dużo autostrad w dobrej cenie, ogólnie odczuwalny spokój. Winiety możemy zakupić również przez internet i jest to opcja dla tych, którzy lubią mieć wszystko pod kontrolą 🙂 My zawsze kupujemy winietę na pierwszej stacji benzynowej za granicą (miesiąc jazdy autostradami za ok. 80 zł). Krajobraz za oknem to głównie pola z kukurydzą, dyniami i ze słonecznikami smętnie wiszącymi czarnymi twarzami do dołu. Na Węgrzech byłbym w stanie usnąć za kierownicą nawet w środku dnia: żadnych niebezpiecznych sytuacji, żadnych zagrożeń, brak ostrych zakrętów, zjazdów, pijaków. Zawsze mówię Anecie: „Sorry, kochanie, ale Węgry i Serbia są Twoje”. Oczywiście można sobie zrobić miły odpoczynek w basenach termalnych, które są w wielu miejscowościach, może to być to fajny pomysł na relaks w trasie. Czarna woda termalna w Gyula? Czemu nie 😉 Dynie na Węgrzech. Ostatnio mega atrakcją były dla nas krowy. Tak krowy, majestatyczne, piękne, białe zwierzaki robiły super wrażenie. Tak nas zauroczyły, że zjechaliśmy z drogi, do nich, na małą sesję zdjęciową. Ciekawym widokiem są figurki zrobione z beli siana. Nie wiem dokładnie jaki jest cel tych figurek, ale podejrzewam, że to jakaś tradycja związana z okresem żniw, pożegnaniem lata itd. Czasami, obok tych figur, są jakieś napisy, ale ja znam jedynie języki z rodziny słowiańskich, romańskich i germańskich. Niestety moja styczność z rodziną ugro-fińską jest zerowa. Przejazd przez Węgry jest bezproblemowy. Kilometrów jest sporo, więc trwa to wiele godzin, ale Aneta włącza tempomat i sobie rozmawiamy. Jedyny newralgiczny moment kiedy trzeba uważać jest przez Budapesztem, żeby dobrze zjechać w stronę Szeged. Niestety ponurym momentem jest przekraczanie granicy z Serbią. Biedni celnicy muszą wykonywać rozkazy nałożone im przez państwo, mające na celu odwrócenie uwagi od prawdziwych malwersacji finansowych. Tak, tak, taka jest prawda: podczas gdy piętnuje się przemytnika, który w bagażniku przewozi kilkaset paczek papierosów, to zupełnie przymyka się oko na złodziejstwo na najwyższym szczeblu, w kręgach politycznych powiązanych z korporacjami. Tam 'wyparowują’ miliony dolarów dziennie, a nie z powodu ludzi przewożących papierosy czy alkohol przez granicę. My, na szczęście, mamy dwójkę dzieci i przez te wszystkie lata ani razu nikt nie chciał nas skontrolować. Otwieramy okna, dzieci mówią chórem 'helllooouuuu’ i celnik się uśmiecha i każe od razu jechać. Moglibyśmy w samochodzie schować tuzin pocisków RPG, pięć karabinów i skrzynkę naboi, ale dzieci wszystko załatwią. Mimo wszystko musimy swoje odczekać w kolejce, tylko po to, żeby od razu przejechać, podczas gdy przed nami celnicy każą ludziom opróżniać cały samochód i nawet kamerą zaglądają do zbiornika paliwa. W każdym razie po odczekaniu dłuższej chwili na granicy jedziemy przez Serbię, która nie ma na trasie nic ciekawego do zaoferowania, bo aż do miejscowości Niś nic się nie dzieje. Koszt na bramkach w Serbii to ok 50zł za całą trasę. Przy okazji polecam (a polecam od lat) aplikację MotionX GPS HD na iPada. Jest to bardzo fajna aplikacja do nawigacji, pozwalająca na wgrywanie map i korzystanie w trybie offline. Serbia to dość specyficzny kraj i myślę, że dość ciekawy. Wyraźnie widać różnice pomiędzy północną a południową częścią kraju: północ jest bardziej rozwinięta, bardziej doinwestowana, podczas gdy południe Serbii jest wyraźnie biedniejsze. Takim punktem granicznym są okolice Niś, bo w tym mieście kończy się autostrada (choć rozbudowują ją dalej) i zaczynają się kręte drogi, ale też piękne, górzyste krajobrazy. Niewątpliwie Serbia jest krajem trochę zapomnianym, pozostawionym na uboczu, pomimo bycia w samym centrum południowej Europy. Niestety nawet pomimo autostrad, podróż przez Serbię trwa długo, zwłaszcza gdy zatrzymujemy się na śniadanka, moją kawę, podobiadki, kolejną moją kawę, obiad, wspólną kawę, kolację itd. Śpimy więc kolejną noc niedaleko miasta Niś. Serbowie chyba odżywiają się zdrowo albo też nie dają się imperialistycznej machinie. Są trzy McDonaldy: dwa w Belgradzie a jeden na środku autostrady. Stąd też uroczy szyld reklamujący 'restaurację’ odległą o ponad 140km. Warto kiedyś zbadać Serbię, ale póki co dzieci mają spore parcie na wodę, więc zwiedzanie krajów bez dostępu do ciepłego morza ciężko upchnąć w plan podróży. Kierujemy się więc przez kolejne przejście graniczne w stronę Macedonii. Macedonia to niewielki kraj, ale bardzo przyjazny. Dotychczas głównie byliśmy przez Macedonię przejazdem, ale zdecydowanie da się wyczuć południowy klimat, serdeczność ludzi, a nawet trochę egzotyki: w końcu usłyszeć w Europie nawoływania muezzinów to sytuacja dość nietypowa, a w obliczu odbywającej się ekspansji islamu na Europę, może nawet budzić niepokój. My jednak wiemy, że serdeczność ludzi zwycięża, więc czujemy się fantastycznie. Koszt przejazdu przez ten kraj to ok 15zł. DANIE GŁÓWNE: ALBANIA Granicę tę przekraczamy już po raz kolejny w życiu, więc nie ma zaskoczenia, nie ma niespodzianek, lecz jest radość, spokój, jakby się wkładało stare domowe bambosze i siadało przed własnym kominkiem. Albania nas wciągnęła, przyciagnęła, wracamy tutaj z uśmiechem i myślą ufff „prawie jak w domu” Tablica zaraz za granicą z Albanią, od strony jeziora Ohrid Albania zawsze mnie przepełnia spokojem i pełnym relaksem wynikającym z faktu, że nie dotarła tu jeszcze (but coming soon) europejska biurokracja i tzw. zachodni styl życia. Bo czymże jest obecnie ten zachodni styl, jeśli nie jedynie zbiorem zakazów? Tu się nie zatrzymuj, tu nie parkuj, tu korzystaj z parkometru, nie skręcaj w lewo, nie zawracaj, nie śpij na plaży, nie przyspieszaj, nie zwalniaj, nie trąb… No i na wszystkie te czynności jest odpowiedni cennik, nazywany eufemistycznie taryfikatorem. Większość z nas/Was była w Londynie, Warszawie, Lublinie, Paryżu lub Gdańsku i doskonale wiemy, że pełna inwigilacja i przepisy ingerujące w każdą sferę życia wcale nie czynią ludzi szczęśliwszymi i wcale nie zmniejszają przestępczości. W Albanii wiele przepisów to teoria, zwłaszcza zasady ruchu drogowego, a mimo wszystko stłuczek nie ma i nikt się na nikogo nie wydziera. Po prostu wystarczy nie być chamem i wtedy wolno wszystko. Jadąc samochodem w Tiranie czy Vlore czuję się spokojniej niż w Warszawie pomimo tego, że każdy jedzie, jak chce. Jako że jechaliśmy tym razem ze znajomymi, którzy chcieli pod naszą opieką wdrożyć się w drobny survival, to musieliśmy dość szybko przemieścić się nad morze. Wynika to z tego, że dla nas sama podróż to już wakacje: śpiewanie w samochodzie, zimne łokcie poza karoserią, ścinanie zakrętów i zabawa. Dla naszych znajomych pierwszy taki wyjazd z pewnością był stresem, więc chcieliśmy aby jak najszybciej mogli się zrelaksować. No i wieźliśmy ze sobą dzieci, które chciały już zacząć się bawić. Dzieciakom jednak niewiele trzeba, aby poczuć radość. Dzieciaki grają w piłkę z lokalesami, gdzieś w okolicy Elbasan. Znajomość języka nie jest potrzebna, wystarczy body language i dziecięcy instynkt. Podczas gdy dzieci wypełniają czas zabawą, my zajmujemy się przygotowaniem posiłku. Aneta gotuje, ja pomagam, głównie patrząc i zabawiając rozmową. Jadamy, zawsze świeże warzywa, owoce. Nie uznajemy zupek z torebki, polepszaczy smaku, konserw i innych pseudo-posiłków robionych w fabryce. Z tego też względu każdy posiłek to pełne gotowanie, bez żartów i półśrodków. Każdego dnia. Specjalnie do zdjęcia udaję, że też przydaję się podczas gotowania. Choć tym razem robię kawę, jedyne co umiem oprócz gotowania wody. Na albańskich drogach jest wszystko, ale nie przeszkadza to wcale, gdyż drogi są szerokie, a asfalt w doskonałym stanie. Dlatego też pobocze żyje własnym życiem i jest to urocze. Kolejni spacerowicze wzdłuż drogi. Ledwo przeszli z jednej strony na drugą. Skoro przez wiele lat nie było tu drogi to dlaczego mieliby i teraz zmieniać swoje dawne trasy spacerów? Kolejne zdjęcie oddające przydrożny klimat. Jadę autostradą, więc szybko (stąd poruszone zdjęcie) a na poboczu supermarkety. Znak nie kłamie, jestem na autostradzie. Pod wieczór dotarliśmy do Vlore a tam tłok, mnóstwo samochodów a za nami znajomi, którzy nie oddalali się nawet o metr. Do takiego natężenia ruchu trzeba po prostu się przyzwyczaić, choć pewnie łatwiej przywyknąć w trzytonowym samochodzie terenowym: w Albanii na drogach obowiązuje prawo morskie, gdzie większy 'statek’ ma zawsze rację. Podsumowując Albania to bardzo przyjazny kraj, warto przyjechać tutaj, zanim komercja zacznie zaglądać zza każdego rogu. Trasa jest względnie prosta, momentami monotonna, ale my nigdy nie pokonujemy jej na wariata i w dzikim tempie. Nie śpieszymy się z punktu A do punktu B, bo przygoda zaczyna sie już w momencie, jak wsiadamy do samochodu, a nie jak z niego wysiadamy. Dlatego też nie jesteśmy idealnym wyznacznikiem dla osób szybko przemieszczających się. Tak czy inaczej, mam nadzieję, że chociaż trochę pomogłem i dodałem odwagi, żeby ruszyć w trasę. Pamiętajmy, że od serbskiej miejscowości Niś musimy wzmożyc naszą czujność za kierownicą, ponieważ zaczyna się górzysty teren. Albania również jest w większości górzysta, dlatego należy mieć to na uwadze, planując swoją podróż. To piękny kraj i jestem pewien, że każdy znajdzie coś dla siebie, my wracamy od lat i wciąż nam mało 🙂
ile trwa lot do albanii